Migracja ludzi i problem prób zarządzania nią poprzez wytyczanie i
militaryzację granic stanowi jeden z najważniejszych współczesnych
problemów społecznych i politycznych. Ustanawianie państwowych granic
jest skutecznym narzędziem utrwalania hierarchii i podziałów społecznych
na geopolitycznej mapie świata. W dobie tzw. kryzysu uchodźczego
problem ten nabrał rangi szczególnej, a to w jaki sposób europejskie
społeczeństwo interpretuje i definiuje pojęcie granicy, będzie rzutować w
przyszłości na losy następnych pokoleń migrantów i każdego z nas.
W samym środku tzw. kryzysu uchodźczego, w kwietniu 2016 r.,
badaliśmy opinie mieszkańców wybranych nadodrzańskich miejscowości [2].
Po drugiej stronie granicy, w Niemczech, powstawały wówczas obozy dla
uchodźców. Po wybuchu tzw. Kryzysu uchodźczego lokalne media podawały,
że „coraz więcej ośrodków powstaje przy granicy z Polską”, a uchodźcy
nielegalnie przekraczają granicę, swobodnie przedostając się na polską
stronę. Z informacji prasowych wynikało, iż rząd niemiecki ulokował
wzdłuż całej granicy polsko-niemieckiej ponad 5500 uchodźców, z tego
około 1200 w samym Frankfurcie nad Odrą, gdzie docelowo miało być
odesłanych 3000 osób. Na łamach prasy pojawiły się pierwsze notatki o
zagrożeniu ze strony imigrantów. Większość tych doniesień okazała się
nieprawdziwa lub przesadzona, ale i tak 53,7% badanych przez nas
mieszkańców przygranicznych miejscowości, uważało powstające obozy po
drugiej stronie Odry za realne zagrożenie. Blisko 40% czuło się w ogóle
zagrożonych kryzysem migracyjnym w Europie. W konsekwencji na pytanie o
to, czy władze powinny wprowadzić kontrolę na granicy, aż 43,9%
odpowiadało „zdecydowanie tak”, a kolejnych 19,0% „raczej tak”. Pomimo
że „zamknięcie granic” uderzałoby w ekonomiczne podstawy przygranicznych
miast, w których kwitnie międzynarodowy mały handel, a wiele osób
zatrudnia się po niemieckiej stronie, zwłaszcza w Berlinie. W większości
wypowiedzi, ludzie z łatwością utożsamiali uchodźców z terrorystami,
niestety bazując na przekazie obecnym w polskich mediach publicznych.
Jednocześnie postulując zamykanie wszystkich imigrantów w ośrodkach, bez
możliwości kontaktu z otoczeniem. Rozmowy czasem przywoływały na myśl
atmosferę lat 30. XX w., która obecnym pokoleniom znana jest już
właściwie tylko z opisów i materiałów archiwalnych. Niemniej jednak
strach, kryzys i niewiedza grają znów w niebezpiecznym tercecie. Tak
oto skutki geopolitycznej gry: wojna i destabilizacja Bliskiego i
Środkowego Wschodu (również poprzez uczestnictwo Polski w wojnie w
Iraku), akty terroru, ucieczka milionów uchodźców i migrantów, wpływają
na społeczne postrzeganie problemu migracji oraz na to, jakie kroki
należy podjąć w celu zagwarantowania bezpieczeństwa. W odpowiedzi
europejscy politycy zamykają granice i budują coraz większe zasieki. Co
ważniejsze, mobilizując przeciwko imigrantom i uchodźcom niechęć opinii
publicznej. Prawicowym partiom udaje się utrzymać lub przejąć władzę,
szafując ksenofobicznymi i islamofobicznymi hasłami. Można zaryzykować
stwierdzenie, że w obawie przed terrorystami i uchodźcami w wielu
krajach wprowadzono prawo stanu wyjątkowego. Mamy z tym do czynienia
przy jednoczesnym spadku świadomości społecznej na temat tego co
właściwie dzieje się „za murami”. Nie tylko liczbę osób uciekających
przed konfliktami zbrojnymi, można porównać do sytuacji z czasów II
wojny światowej, lecz również stopień nieświadomości i przyzwolenia na
to, co dzieje się po drugiej stronie granic. Przypomina to opowieści
ludzi o powstaniu w gettcie: „Nie od razu zorientowałem się, że Niemcy
podpalili nasz dom. Dopiero gryzący dym zmusił nas do opuszczenia
kryjówki. Stojąc na dachu palącej się kamienicy, spojrzałem raz jeszcze
na Warszawę po drugiej stronie muru. Ludzie z tamtej strony przyglądali
się pożarowi getta. Jak Rzymianie z czasów Nerona oglądali żywe
pochodnie utworzone z palonych żywcem chrześcijan”. Jak wspominał Marek
Edelman: „Co było po drugiej stronie muru? (…) Ludzie chodzą, bawią się,
gra muzyka, karuzela jest, ludzie chodzą do lunaparku itd. Dla nas było
to niezrozumiałe i czuliśmy, że jesteśmy w zapomnieniu.” [3] Niestety
to doświadczenie nie ustrzegło Edelmana przed poparciem wojny w Iraku
[4]. Tymczasem szereg interwencji militarnych w krajach muzułmańskich
popchnęły ludzi do masowego exodusu. Pamięć II wojny światowej, tak
ponoć do dziś żywa w polskiej i europejskiej świadomości, nie zdołała
zapobiec odgradzaniu się od innych i udawaniu, że po drugiej stronie
granicy problem nas nie dotyczy.
Wojny Zachodu produkują terror
Zasieki
dają jednak jedynie iluzoryczne poczucie bezpieczeństwa przed często
wykreowanym przez władze zagrożeniem. Zamachy terrorystyczne w Europie
są w istocie konsekwencją prowadzonej od wielu dekad wojny na Bliskim i
Środkowym Wschodzie, której skutki nie są takie same dla Starego
Kontynentu i krajów bliskowschodnich. Za dowolnie przyjęty okres czasu,
liczba ofiar wojny i ataków terrorystycznych na Bliskim i Dalekim
Wschodzie jest nieporównywalnie większa, od ofiar terroryzmu w Europie i
USA. Nie oznacza to usprawiedliwienia dla „ślepej” przemocy – tak samo
jak nie ma usprawiedliwienia dla amerykańskich czy rosyjskich
bombardowań. Dopóki nie ustanie wojna, musimy liczyć się z atakami
fundamentalistów i desperatów szukających zemsty. Siły amerykańskie i
ich sojusznicy z NATO w latach 2015-2016 dokonały ataków lotniczych w
krajach muzułmańskich na Bliskim i Środkowym Wschodzie, podczas których
zrzucono przynajmniej 63185 bomb. W 78% było to dziełem armii USA. W
ostatnich latach natężenie ataków wyraźnie wzrosło, i z faktem tym
należy łączyć znaczący wzrost liczby uchodźców z regionów objętych
nalotami. Informacje na temat bombardowań znajdziemy w
zachodnioeuropejskich mediach jak np. w brytyjskim The Guardian. [5]
Bomby spadają głównie w Syrii i Iraku. Dokładna liczba ofiar nie jest
znana. Mówi się o zabiciu w wyniku nalotów dziesiątków tysięcy
islamistów walczących po stronie ISIS, rzadko natomiast wspomina się o
cywilach. Oficjalnie zachodnie rządy (zwłaszcza USA) starają się
utrzymać przekonanie o minimalnej liczbie ofiar wśród osób niezwiązanych
z ugrupowaniami bojowymi. Organizacje pozarządowe donoszą z kolei o
setkach, a nawet tysiącach zabitych cywilów w wyniku bombardowań NATO.
Jak podaje jeden z portali tylko w okresie od sierpnia 2014 r. do
sierpnia 2015 r. aktywiści Airwars, organizacji zrzeszającej
niezależnych dziennikarzy śledzących kampanię nalotów USA i ich
sojuszników na Irak i Syrię, udokumentowali ponad 50 przypadków
bombardowań, w „których zginąć mogło co najmniej 489 cywilów w tym ok.
100 dzieci”. [6] Rzeczpospolita pisała pod koniec października 2016 r.,
że w wyniku 13-miesięcznych rosyjskich bombardowań zginęło w Syrii
dokładnie 10102 osób w tym 4162 cywili (z tego 1013 dzieci i 584
kobiety). [7] Oczywiście przyczyny wzrostu konfliktów zbrojnych i
towarzyszący temu wzrost liczby uchodźców są wielorakie. Zdesperowani
ludzie szturmują granice nie tylko z powodu lecących z nieba –
amerykańskich, brytyjskich, tureckich czy rosyjskich – bomb, ale także w
skutek dezorganizacji, krachu gospodarczego i głodu. Międzynarodowa
opinia publiczna zdaje się też zapominać, że uchodźcy uciekają od
aktów terroru Państwa Islamskiego, których ofiarami na Wschodzie pada o
wiele więcej osób niż na Zachodzie [8]. Trwająca wojna w Syrii ma
również negatywne skutki ekonomiczne dla sąsiednich krajów i całego
regionu. Na przykład Bank Światowy oszacował, że kryzys syryjski
powodował spadek PKB Libanu o 2,85% w ciągu 2014 r. Wzrost bezrobocia i
wzrost deficytu budżetowego „kosztował” ten kraj łącznie w latach
2012-2014 ok. 7,5 mld dolarów. [9]

Czas murów i przepływów finansowych
Polityka
separacji poprzez budowanie murów i zasieków zawsze była związana z
globalnymi napięciami i nierównościami społecznymi wywołanymi przez
politykę wyrosłą na gruncie określonych interesów ekonomicznych. Nawet
historyczne przykłady „upadków murów”, mające stać się zapowiedzią
nowych, liberalnych porządków w skali globalnej, zazwyczaj były ściśle
splecione z powstawaniem kolejnych barier administracyjnych, różniących
się jedynie co do formy. W treści pozostawały takie same. Kiedy betonowy
Mur Berliński o długości 156 km, wraz z systemem umocnień, okopów,
zapór i min, symbolicznie runął, zaraz po nim powstały kolejne mury
wytyczające i umacniające nierówności polityczne i ekonomiczne –
oddzielając ziemie Izraela i Palestyny betonowym murem długości ok. 700
km i wysokości ok. 8 metrów wraz z wieżami kontrolnymi i systemem
zabezpieczeń elektrycznych, który dotychczas pochłonął około 2,6 mld
dolarów [10]; stalowy mur oddzielający teren Stanów Zjednoczonych i
Meksyku, Hiszpanii oraz Afryki, Kaszmiru i Indii itd. Obecnie w
odpowiedzi na tzw. kryzys uchodźczy Stary Kontynent jest coraz bardziej
usiany zasiekami – w 2015 r. ruszyła m.in. budowa węgierskiego płotu
[11], wysokiego na ok. 4 metry, z zasiekami i systemami zabezpieczeń,
który oddziela Węgry, Serbię i Chorwację. Kosztował do tej pory miliard
euro. Obecnie w budowie jest jego druga część. Kilkunasto kilometrowe
zasieki pomiędzy Bułgarią, a Turcją pochłonęły ok. 4,5 mln euro, kolejne
3 mln euro wydano na metalowy płot z zasiekami pomiędzy Grecją a
Turcją. Państwa członkowskie, należące do Unii Europejskiej od wiosny
2015 do kwietnia 2016 r. wydały łącznie około 500 mln euro na 1200 km
samych murów i płotów z drutami kolczastymi (koszt nie zawiera obsługi
wieżyczek strażniczych i patrolowania obszarów przygranicznych) [12].
Mimo to, ludzie cały czas uciekają, próbując przekroczyć granice czasami
po kilkanaście razy. Świadczy o tym m.in. historia Abeda, 16-letniego
Afgańczyka: „Jest zima, czasami po minus 20 stopni, czekamy tu w
Suboticy, w jednej z opuszczonych fabryk, niedaleko granicy z Węgrami.
Nie ma wody, prądu, dachów, mężczyzn już nie przyjmują do obozów. (…)
Próbowałem już ze 20 razy przedostać się przez granicę... wczoraj straż
graniczna znowu mnie złapała, rozbili telefon, zabrali ubrania i polali
wodą. Wróciłem i znów będę próbować” [13]. Zimą 2017 r., wzdłuż całej
granicy ludzie rozbijali koczowiska, z których próbowali podjąć dalsze
próby przekroczenia granicy. W kontekście debaty o globalnych
nierównościach społecznych, należy pamiętać, że europejska Strefa
Schengen otworzyła przede wszystkim granice dla wolnego obrotu
kapitałem. Co prawda układ ten znosił również kontrolę graniczną wobec
osób, które są obywatelami państw członkowskich, umożliwiając około 400
mln Europejczykom swobodne podróżowanie również do państw nienależących
do UE, to brak kontroli na granicach wewnętrznych wprowadzony był
głównie jako niezbędny krok dla zaistnienia jednolitego rynku, unii
gospodarczej i walutowej oraz rozwoju konkurencyjności. [14] Czy wobec
tego brak granic urzeczywistnił swobodny i równoprawny przepływ ludzi?
Czy układ zapoczątkował szeroką współpracę w kwestii bezpieczeństwa
wewnętrznego i polityki azylowej? Bynajmniej. Obecnie, wbrew prawu
międzynarodowemu oraz Konwencji Genewskiej dotyczącej statusu uchodźców z
1951 r., łamane jest międzynarodowe prawo ubiegania się o azyl,
nadawania statusu uchodźcy czy innej formy ochrony osobom migrującym.
Europejski stan wyjątkowy
Powstanie
Strefy Schengen niewątpliwie wzmocniło współpracę państw na poziomie
przepływu kapitału, jednak co do przepływu ludzi w okresie kryzysu (nie
uchodźczego, ale ekonomicznego) uwidaczniają się jej słabe strony.
Polityka bezpieczeństwa, skanery przeszukujące samochody w celu wykrycia
uchodźców, finansowanie działań obronnych „twierdzy Europa”,
wprowadzenie lotnych checkpointów w krajach strefy Schengen ilustrują,
że od pewnego czasu mamy do czynienia z europejskim stanem wyjątkowym. W
tym kontekście często dokonujemy podziałów na migrantów bardziej i
mniej pożądanych. Ci, którzy są lepiej wykwalifikowani, a zgodnie z
neoliberalną narracją będą bardziej ekonomicznie użyteczni, mają większe
prawa, bez względu czy zostali dotknięci np. konsekwencjami wojny.
Natomiast ci, którzy mogą stanowić tanią siłę roboczą, a ich niski
status społeczno-ekonomiczny usprawiedliwia odbieranie im wielu praw,
często nie są brani pod uwagę w debacie na temat administracyjnych
regulacji dotyczących równoprawnego przepływu osób. Efektem tej sytuacji
jest proces, który przez niektórych badaczy i badaczki społeczne
utożsamiany jest z rasizmem ekonomicznym, niezależnym od narodowości czy
wyznania. [15] U podstawy tych założeń funkcjonuje wiele programów
zarządzających migracjami na poziomie lokalnym oraz ogólnonarodowym.
Korzystają z tego głównie większe firmy oraz korporacje, które mogą
sprowadzić pracowników, którym proponuje się gorsze (od tuziemców)
warunki pracy. Jednocześnie uchodźcy ponoszą ogromne koszty
zamknięcia przed nimi granic, a migracje ludzi stały się biznesem oraz
źródłem niejednej fortuny. Koszty poniesione przez migrantów na próby
dotarcia do Europy w okresie ostatnich 15 lat, są szacowane na 16 mld
euro (dane z 2015 r.). [16] Zyski przemytników i skorumpowanych władz są
ogromne. Z drugiej strony w odpowiedzi na migracje, tylko w latach
2002–2013 Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) przeznaczyła 225 mln euro
na 39 projektów dotyczących rozwoju technologii bezzałogowych dronów,
systemów identyfikacji czujników ciepła oraz urządzeń wykrywających
ludzi na przejściach granicznych po zapachu. Nierzadko zdarzało się, że
podatnicy płacili ze swoich pieniędzy w ramach „polityki bezpieczeństwa”
przemytnikom i dyktatorom. Jeden z zespołów analizujących relacje
imigrantów doszedł do wniosku, „że włoski rząd zawarł porozumienie z
Libią i opłacał libijskich osiłków, którzy nie pozwalali uchodźcom
ruszyć w podróż do Włoch. Od 2011 r. włoscy podatnicy wydali 17 mln euro
na wsparcie libijskich władz szkoleniami, łodziami patrolowymi,
noktowizorami i innym sprzętem.” [17] Do tych wydatków dochodzą również
koszty poniesione w wyniku deportacji milionów osób, dokonywanych przez
rządy krajów UE. Polska forsuje wzmocnienie reżimu granicznego m.in.
poprzez współdziałanie z agencją Frontex, stanowiącą swego rodzaju
europejską agencję deportacyjną. Jej systemy inteligentnej kontroli
granic (TALOS) powstają, aby zastąpić patrolujących granice strażników
maszynami. Projekt ten został opisany w raporcie przedstawionym
Spiegelowi przez niemieckich operatorów. Po tym jak, podczas jednej z
operacji Frontexu na granicy grecko–tureckiej nakazano im otworzyć ogień
do imigrantów uciekających przez pole minowe, Niemcy odmówili wykonania
rozkazów. Dowódcy operacji Frontex nie przyjmowali do wiadomości, że
ich działania kłócą się z prawem stanowionym w Niemczech. [18] W
ostatnich latach, nie tylko państwa Europy zwiększyły środki finansowe
na kontrolę granic. O nieskuteczności militaryzacji granic świadczy
również porażka polityki Stanów Zjednoczonych. Alice Mesnard,
ekonomistka z City University w Londynie wskazywała na badania ilościowe
dotyczące USA, dowodzące fiaska polityki antyimigracyjnej. Gathmann
stwierdza, „że metody wzmocnienia granic, jakie zastosowano w wyniku
Immigration Reform and Control Act (ICRA) z 1986 r., by uszczelnić
granicę z Meksykiem, okazały się rosnącym obciążeniem dla finansów
publicznych i przyczyniły się do wzrostu kosztów przeprawy, nie
zmniejszając znacząco napływu osób bez prawa do pobytu, które zmuszone
są obierać najdłuższą i najbardziej niebezpieczną drogę, co sprawia, że
coraz więcej z nich ginie”. [19]

Granice drogie i nieszczelne
Jak wskazuje
Spernata Domitru w artykule „Czy świat bez paszportów to utopia?” [20] w
latach 1920–1930 podczas wielu międzynarodowych spotkań wracano do
pomysłu powrotu całkowitego zniesienia granic. Wskazując na liczne
utrudnienia w przemieszczaniu się ludzi oraz przepływie towarów po
wojnie. „W 1924 r. podczas konferencji na temat emigracji i imigracji
zorganizowanej pod auspicjami Międzynarodowego Biura Pracy (Bureau
international du travail, BIT) sformułowano postulat, by obowiązek
paszportowy został zniesiony tak szybko, jak to możliwe...” Do pomysłu
tego wracano również po II wojnie światowej, postulując całkowite
zniesienie wymogu paszportowego. Dopiero w roku 1963 pomysł, by znieść
obowiązek paszportowy w skali międzynarodowej, został uznany za
niemożliwy. Stało się to podczas Konferencji Narodów Zjednoczonych na
temat Turystyki i Podróży Międzynarodowej [21]. Choć świat bez
paszportów pozostaje ciągle pewną utopią, niemniej jednak należy
pamiętać, że zgodnie z prawem międzynarodowym, każda osoba, która ubiega
się o status uchodźcy lub inną formę ochrony może przekroczyć granicę
bez paszportu lub używając paszportu innej osoby by uciec przed
prześladowaniami. W tym przypadku nie możemy mówić o „nielegalnej
migracji”, gdyż odbieralibyśmy z góry prawo do uzyskania ochrony na
terenie innych państw. Pomimo tego, nikt nie ściga państw, które (jak
np. Polska) zamykają granice przed uchodźcami, de facto łamiąc prawo.
Polski rząd nie wyraził zgody na przyjęcie uchodźców w ramach programów
relokacyjnych, tym samym zamykając granice i powodując sytuację, w
której ludzie przekraczają granicę Polski przy udziale przemytników.
Dodatkowo jak alarmuje m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka
systematycznie, z pominięciem prawa, odmawiana jest możliwość składania
wniosków o nadania statusu uchodźcy czeczeńskim rodzinom, próbującym
przekroczyć granice Polski na przejściu granicznym Terespol/Brześć.
Znaczna część z osób otrzymuje odmowy wjazdu, a od kilkunastu miesięcy
na dworcu kolejowym w Brześciu koczują rodziny czeczeńskie, które ze
względu na zagrożenie nie chcą wracać do Czeczenii. Prawicowy rząd
Polski, który utożsamia każdego uchodźcę z terrorystą (działając
dokładnie tak, jak życzyliby sobie tego terroryści z Państwa
Islamskiego) kontestuje międzynarodowe prawo, traktując to jako
strategię obrony kraju. Podsumowując, obecnie ponad 65 mln ludzi na
świecie (więcej niż po II wojnie światowej) zmienia miejsce pobytu z
powodu konfliktów i naruszenia praw człowieka. 1/3 z nich była zmuszona
przekroczyć granice szukając ochrony. [22] Stawianie murów wzdłuż granic
Europy nie jest rozwiązaniem. Nie da się zapieczętować żadnego
terytorium. Nie jest to dyskusja nawet na temat moralności, ale
ekonomii, gdyż stosowane rozwiązania po prostu nie działają, a
jednocześnie pochłaniają ogromne fundusze publiczne. Nasuwa się więc
prosty wniosek – ludzie będą przekraczać granice, a obecne podejście
oparte na militaryzacji granic nie będzie skuteczne, jeżeli liczba
konfliktów będzie rosła (co prognozuje wiele badaczy i badaczek), a
różnice ekonomiczne między poszczególnymi regionami świata będą się
utrzymywać.
Katarzyna Czarnota, Jarosław Urbański
Tekst ukazał się w miesięczniku Le Monde Diplomatique - Nr 7 (137) lipiec 2017 Tekst
w skróconej wersji został opublikowany w katalogu do wystawy Dominika
Lejmana "Płot", dostępnej od 23 czerwca do 27 lipca 2017 r. w Galerii
Miejskiej Arsenał w Poznaniu. Fotografie:Dominik Lejman, "Płot". foto: Galeria Miejska Arsenał w Poznaniu
Przypisy: 1] Cytat pochodzi z 15 wywiadów pilotażowych
przeprowadzonych przez K. Czarnotę dot. sytuacji syryjskich uchodźców na
tureckim rynku pracy. Ateny 2016. [2] Projekt badawczy realizowany przez Zachodni Ośrodek Badań Społecznych i Ekonomicznych w roku 2016. [3]
Cytaty z filmu pt: Nie było żadnej nadziei. Powstanie w getcie
warszawskim 1943. Muzeum Historii Żydów Polskich Polin. Rok Produkcji
2017. Film dostępny pod adresem: https://www.youtube.com/watch?v=MI3bEHjhYds (dostęp: 24.04.2017). [4] S. Zgliczyński, „Psy wojny”, Interenetowe wydanie Lewą Nogą, Październik 2003 r., http://www.iwkip.org (dostęp: 24.04.2017). [5]
M. Benjamin, „America dropped 26,171 bombs in 2016. What a bloody end
to Obama´s reign”, www.theguardian. com z dn. 9.01.2017 r., https://www.theguardian.com (dostęp: 28.04.2017). [6] „Cywilne of iar y nalotów”, www.altair.com.pl z dn. 5.08.2015, http://www.altair.com.pl (dostęp:28.04.2017 r.). [7] „Syria: 10 000 ofiar rosyjskich bombardowań w ciągu 13 miesięcy”, www.rp.pl z dn. 31.10.2016, http://www.rp.pl (dostęp: 28.04.2017). [8] CNN Libraly, „ISIS Fast Facts”, www.cnn.com z. dn. 17.04.2017 r., http://edition.cnn.com (dostęp: 29.04.2017). [9]
A. Betts, L. Bloom, J. Kaplan, N. Omata, „Refugee Economies. Forced
Displacement and Development”, Oxford University Press, Oxford 2017, s.
44. [10] H. Matar, „The Wall, 10 years on: The great Israeli project”, www.972mag.com z dn.09.04.2012, https://972mag.com (dostęp: 29.04.2017). [11] M. Dunai, „Hungary bilds migrant border fance”, www.routers.com z dn: 02.03.2017, http://www.reuters.com (dostęp: 29.04.2017). [12]
G. Baczynska, S. Ledwith, „How Europe built fences to keep people out”,
www.reuters.com z dn.04.06.2016., http://www.reuters.com (dostęp:
26.04.2017) [13] Wywiad przeprowadzony przez K. Czarnotę podczas
wyjazdu z oddolną pomocą przez grupę z Poznania i Torunia dla
koczujących uchodźców do Serbii zimą 2017 r. [14] K. Dereń, „Rozwój Strefy Shengen”, Portal Spraw Zagranicznych z dn.06.10.2014., http://www.psz.pl/120-unia-eu ropejska /roz woj-st ref y-schengen (dostęp: 26.04.2017). [15]
O zjawisku rasizmu ekonomicznego lub neoliberalnego pisała m.in. Ewa
Charkiewicz w pracy pt: „Matki do sterylizacji. Neoliberalny rasizm w
Polsce” oraz Monika Bobako w artykule pt: „Konstruowanie odmienności
klasowej jako urasawianie. Przypadek polski po 1989 roku”. Oba dostępne w
wersji on-line na stronach „Think Thanku Feministycznego” http://www.ekologiasztuka.pl (dostęp 26.04.2017). [16] V. Makarenko, „Imigranci. Co Europa robi, żeby ich nie wpuścić?., www.wyborcza.pl z dn.18.06.2015.,http://wyborcza.pl (dostęp: 26.04.2017). [17] Tamże. [18] No Border, „Frontex – kompetencje do granic możliwości”, Le Monde Diplomatique – edycja polska, nr 5/63.Maj 2011. [19]
A. Mesnard, „Czy wzmcnenie granic pozwoli lepiej kontrolować migrację?”
s. 61 w: „Migranci, migracje. O czym warto wiedzieć, by wyrobić sobie
własne zdanie”. Red. Helene Thiollet., wyd. Karakter, Kraków 2017. [20] Tamże. [21] Tamże. [22]
A. Betts, L. Bloom, J. Kaplan, N. Omata., Refugee Economies. Forced
Displacement and Development, wyd. Oxford University Press, Oxford 2017,
s. 1.
|