Każdego roku, w okolicach drugiej połowy września odbywa się piękny
spektakl natury – dostojne jelenie wychodzą na rykowisko by popisywać
się swoją witalnością i energią. Wyjątkowe warunki do podziwiania tego
niezwykłego zjawiska panują w Puszczy Białowieskiej. Niestety od wielu
lat to wydarzenie było zakłócane przez myśliwych, których żądza krwi i
trofeów niszczyła zarówno ekologom jak i turystom magię tego
niezapomnianego przedstawienia. Co gorsze myśliwi podejmowali próby
zawłaszczenia dla siebie dobra jakim są naturalne tereny przyrodnicze.
W zeszłym roku Nadleśnictwo Hajnówko oskarżyło młodego ornitologa
Romana Sołowianiuka o płoszenie zwierzyny podczas polowania
niemieckiego myśliwego. Romkowi szarpano nerwy i zabierano czas
sądowymi sprawami, po to by w końcu dowiedział się w uniewinniającym
wyroku tego, co jest jasne i wiadome dla większości ludzi, a dla
Nadleśnictwa, o dziwo nie było: "/…/ lasy są ogólnodostępnym dobrem
publicznym. Nie jest dopuszczalne występowanie przez nadleśniczego
wobec osób, które się w nim znajdują. Nie jest dopuszczalne by
ograniczano ruch po tych lasach, niezależnie od tego czy istnieje
konkurencja dóbr, które reprezentują myśliwi”. (1)
Niestety ta „elitarna” grupa próbuje uzurpować sobie prawo do lasów,
łąk, a przede wszystkim do żywych istot. Pod przykrywką troski o
środowisko naturalne burzą delikatną równowagę ekosystemów. Istnieją
badania mówiące o tym, że nadmierne odstrzały zwierząt kopytnych mogą
stanowić zagrożenie dla populacji drapieżników takich jak wilki i
rysie. A należy przypomnieć, że są to gatunki zagrożone, chronione na
mocy Dyrektywy Siedliskowej. Zdarza się również, że próbują odbierać
wszystkim innym prawo do korzystania z walorów odpoczynku na świeżym
powietrzu, do obserwacji fauny i flory, do przebywania na terenach,
które powinny (i zgodnie z prawem są) dostępne dla wszystkich.
Na szczęście w tym roku, wzorem lat poprzednich Pracownia na Rzecz
Wszystkich Istot zorganizowała akcję „Rykowisko dla jeleni, nie dla
myśliwych”, której uczestnicy mieli okazję zachwycać się pięknem
dzikiej natury oraz propagować ideę wykorzystania unikalnych cech
Puszczy Białowieskiej do celów turystycznych i naukowych, z których
korzyści czerpałaby zarówno ludność lokalna jak i wszyscy chętni, a nie
tylko wąska grupa fanów krwawej rozrywki. Aktywiści z całej Polski (w
tym z poznańskiego Rozbratu) zjechali do Puszczy Białowieskiej, by
podkreślić potrzebę prowadzenia merytorycznej dyskusji odnoście wpływu
polowań na przyrodę. Po raz kolejny domagali się wstrzymania polowań do
czasu przeprowadzenia Oceny Oddziaływania na Środowisko dla polowań.
Mimo tego, że wszyscy uczestnicy obozu Pracowni byli nastawieni
pokojowo, nie płoszyli zwierzyny ani nie dążyli do konfrontacji z
myśliwymi, nie obeszło się bez przykrych niespodzianek. Po raz kolejny
potwierdziła się teza, że brak szacunku do zwierząt nie-ludzkich często
wiąże się z brakiem szacunku do zwierząt ludzkich. I tak, już w
pierwszych dniach trwania obozu wtargnęli do niego zamaskowani
mężczyźni, próbując wywołać grozę za pomocą palącej się pochodni i
wieńca pogrzebowego z napisem „Ostatnie pożegnanie”. Można by się nawet
śmiać z tak żałosnych pogróżek, gdyby nie fakt, że wiele polowań
faktycznie wiąże się z ostatnim pożegnaniem nie tylko jeleni, dzików,
kaczek, ale także ludzi.
Wystarczy przejrzeć kilka nagłówków prasowych z ostatnich lat.
Najwięcej jest standardowych historii o tym jak to na skutek pomyłki
jeden myśliwi strzela do drugiego "53-letni myśliwy z Opola zginął
dzień przed sylwestrem w drodze na polowanie.", "Strzelał do dzika,
zastrzelił myśliwego. 50-letni mężczyzna zginął z ręki własnego
stażysty", "Myśliwy myśląc, że celuje do zwierzęcia, postrzelił swojego
syna". Zdarza się i tak, że cierpią zupełnie przypadkowe osoby:
"Dziewięcioletnia dziewczynka została postrzelona w głowę podczas
spaceru z tatą w lesie w Kilikuszowej.", "Na dwa lata więzienia w
zawieszeniu na pięć skazał w piątek kaliski sąd myśliwego, który na
polowaniu postrzelił śmiertelnie przypadkowego mężczyznę". Można też
natrafić na tak kuriozalne historie jak ta z 2008 roku, z Ełku, gdzie
myśliwy został postrzelony przez swojego psa, który nadepnął
przypadkowo na broń. Aż dziwne, że te tak tragiczne w skutkach, a wcale
nierzadkie wypadki, nie czynią z polowań czegoś co powinno dawno utonąć
w mrokach historii.
Biorąc pod uwagę wyżej wspomniane tragedie, jak i wiele wiele innych
można mieć realne obawy co do intencji osób podrzucających wieńce
pogrzebowe... Niestety nie był to jedynym incydentem z jakim musieli
zmierzyć się uczestnicy obozu. W następnych dniach doszło do
„zatrzymania” części osób, które uczestniczyły w poszukiwaniach
chronionych porostów przez pana, któremu widocznie bardzo przeszkadzała
obecność w Puszczy miłośników przyrody. Co ciekawe, na jego wezwanie,
już po chwili zjawiły się dwa radiowozy policyjne. Skąd aż dwa
radiowozy w środku lasu, do kontroli, której przyczyn funkcjonariusze
nie potrafili podać? Policja tłumaczy to tak: „Dyżurny w Hajnówce
odebrał zgłoszenie, że w lesie znajduje się samochód, a w nim
urządzenia do elektronicznego płoszenia zwierząt. W związku z tym
wysłano tam patrol. Drugi radiowóz znalazł się na miejscu
przypadkiem”2. Przypadek – siła wyższa. A to, że podczas kontroli nikt
nie powiedział słowa o jakimkolwiek podejrzeniu dot. sprzętu płoszącego
(którego oczywiście we wspomnianym aucie nie było), no cóż może
zapomniano motyw wezwania. Podczas swojej spektakularnej akcji policji
udało się zidentyfikować dwie łyse opony. Brawo!
Na szczęście obeszło się bez dalszych niepokojących zdarzeń. Obeszło
się też bez strzałów, bez mordowania zwierząt, bez krwi i bez
cierpienia. W tym roku myśliwi odpuścili sobie Puszczę Białowieską.
Wspaniale byłoby gdyby odpuścili zabijanie w ogóle. Zamienili lufy
strzelb na obiektywy aparatów i pozwolili - i sobie i innym - na
bezpieczną obserwację pięknych zjawisk przyrodniczych. Niestety
pozostaje to w sferze życzeń. Polowania trwają. Krwawa rzeź jeleni
przenosi się na bieszczadzkie, wielkopolskie i inne rykowiska.
Ci sami myśliwi, którzy szczycą się porożami jeleni nie odmówią
sobie drobnej przyjemności pozbawienia życia kilku, kilkudziesięciu czy
nawet kilkuset ptaków – kaczek, gęsi, bażantów. Sezon polowań na
dzikie kaczki zaczyna się 15 sierpnia, co jest sprzeczne z Dyrektywą
Ptasią, która zakazuje polowań w okresie wychowywania młodych. Poza tym
w trakcie polowań ptaki są płoszone, wiele z nich długo kona na skutek
odniesionych ran. Często ofiarą myśliwych stają się też ptaki
znajdujące się pod ścisłą ochroną, które bardzo łatwo pomylić z
gatunkami łownymi. W Polsce poluje się na terenach Natura 2000, wzdłuż
granic parków narodowych i w ich otulinach, a także na terenach
zgłoszonych do międzynarodowej konwencji ramsarskiej jako ostoje ptaków.
Jeśli chodzi o kwestię polowań na dzikie ptaki to myśliwi nie mają
żadnych argumentów na obronę swojego morderczego hobby. Ptaki mają
naturalnych wrogów na każdym etapie rozwoju, co więcej zagraża im też
gatunek inwazyjny, wprowadzony przez człowieka jakim jest norka
amerykańska. Dzikie ptaki nie powodują żadnych znaczących szkód.
Dodatkowo skutkiem polowań jest wprowadzanie do środowiska ton nabojów
wykonanych z ołowiu, który jest niezwykle niebezpiecznym dla zdrowia i
środowiska pierwiastkiem.
Czas z tym skończyć! Każdy z nas może pomóc skończyć bezsensowną
rzeź dzikich ptaków. W tym roku rozpoczęła się Kampania „Niech żyją!”
Jej celem jest skreślenie dzikich ptaków z listy zwierząt łownych. Już
teraz można popisać petycję w tej sprawie Warto też śledzić stronę www.niechzyja.pl na
której będą pojawiały się bieżące informacje na temat kampanii. Oby
Kampania „Niech żyją!” okazała się takim samym sukcesem jak tegoroczny
obóz w Puszczy Białowieskiej. Pozostaje tylko życzyć sobie tego, abyśmy
również w kolejnych latach mogli podziwiać misterium natury bez
narażania się na śmierć lub kalectwo spowodowane przez zabłąkaną
myśliwską kulę.
Źrodła:
1)http://pracownia.org.pl/aktualnosci,750 2)http://bialystok.gazeta.pl/bialystok/2029020,35235,12531128.html
|