We wtorek rozstrzygną się losy obywatelskiego projektu uchwały,
której celem jest powstrzymanie kolejnej podwyżki cen biletów MPK. Jest
to bezprecedensowa, pierwsza w Poznaniu tego typu inicjatywa. Pod
projektem podpisało się 16 tysięcy mieszkańców (na 5 tys. wymaganych).
W marcu br. rada miasta decydując o drakońskich podwyżkach cen
biletów MPK od 1 maja 2012 roku, za jednym zamachem postanowiła dokonać
kolejnych podwyżek od stycznia 2013 roku i - jeszcze raz - od stycznia
2014 roku. Cena biletu 15 minutowego według tego planu ma osiągnąć na
początku 2014 roku 3,00 zł., a najpopularniejszej „sieciówki” 121,00 zł.
Tymczasem według wielu ekspertów z komunikacji miejskiej korzysta coraz
mniej klientów. Jest to spowodowane nie tylko wieloma utrudnieniami i
niepunktualnością związaną z inwestycjami i remontami drogowymi, ale
także z tego powodu, że bilety w Poznaniu stały się jednymi z
najdroższych w kraju. Ostatnia podwyżka biletów dotknęła przede
wszystkim dojeżdżających do pracy i szkół („sieciówki”), przy
jednoczesnym w ostatnim roku spadku płac realnych i wzroście bezrobocia.
Obywatelski projekt uchwały nie tylko ma powstrzymać ewentualne
podwyżki, ale też zakłada, że na okres chaosu komunikacyjnego w mieście
czas obowiązywania biletów 15 minutowych zostanie przedłużony do 25
minut (w dni powszednie od godz. 6 do 19).
Obywatelski projekt uchwały to jednak nie tylko efekt sporu wokół
polityki transportowej miasta. W obecnym momencie to także kwestia
polityczna. Gdyby bowiem rada miasta podjęła tę uchwałę, oznaczałoby to –
po pierwsze – kolejną dotkliwą porażkę prezydenta Ryszarda Grobelnego
(poprzednio było nią negatywne stanowisko rady w sprawie organizacji
młodzieżowych igrzysk olimpijskich). Po drugie byłoby jasnym sygnałem,
że opozycja poza radą nabiera coraz większego znaczenia i potrafi
wywołać już nie tylko rzeczową debatę wokół konkretnych problemów,
zablokować niektóre decyzje władz, ale także przejść do ofensywy. 14
tysięcy głosów jakie zyskali My-Poznaniacy w wyborach lokalnych w 2010
roku i 16 tysięcy podpisów zebranych obecnie pod projektem uchwały, nie
tak łatwo zbagatelizować.
Jednak Platforma Obywatelska, która wydaje się uważać, że w dalszym
ciągu sprawuje kontrolę nad miastem, prawdopodobnie nie zdecyduje się na
poparcie projektu, którego przegłosowanie oznaczałoby, że traci
dominację i inicjatywę polityczną. Ale też sprawy nie ułatwia lokalnym
działaczom PO mocno zaogniona sytuacja na ogólnopolskiej scenie
politycznej i huśtawka nastrojów społecznych uchwycona w tegorocznych
badaniach opinii publicznej. Stąd też najbardziej prawdopodobny
scenariusz na najbliższy wtorek, to jednocześnie odrzucenie projektu
obywatelskiego i przesuniecie podwyżki cen biletów na przyszłość (od 1
lipca 2013 roku). W ten sposób PO starać się będzie udowodnić, że w
dalszym ciągu to ona decyduje w kwestiach politycznych i jest
„języczkiem u wagi” przy ostrym sporze między ekipą Grobelnego i
opozycją. Dodatkowo pokaże, że nie ignoruje pierwszej tego typu
obywatelskiej inicjatywy i w ten sposób będzie bronić się przed
zarzutami o niedemokratyczne postępowanie.
To oczywiście tchórzliwe, wyczekujące i defensywne stanowisko
świadczące o słabnącym poparciu i braku politycznej wizji poznańskiej
PO. Radni PO tacy jak Mikuła zdają się rozumieć, że dotychczasowi
politycy miejscy w rodzaju Kręglewskiego, który za wszelka cenę próbuje
bronić istniejącego status quo, narażają ostatecznie PO na utratę
popularności. Najlepszym dla nich rozwiązaniem byłoby zawarcie wokół
tego projektu konsensusu, dającego poczucie trwałego rozstrzygnięcia
sporu. Jednak na to nie chcą się zgodzić inne strony konfliktu i sprawa
cen biletów MPK będzie powracać.
Przy okazji tej dyskusji swoje polityczne ograniczenia pokazał też
PiS. Radny Szymon Szynkowski vel Sęk stwierdził w rozmowie z mediami,
że choć PiS jest przeciwny podwyżkom cen biletów, to MPK powinno
„zatrudnić wyselekcjonowaną grupę najskuteczniejszych kontrolerów” oraz
„uwolnić część rynku przewozowego, czyli wprowadzić konkurencję”.
Recepta zatem poznańskiego komanda partii Jarosława Kaczyńskiego
sprowadza się do pomieszania koncepcji wolnorynkowych z zamordyzmem i
przyznajmy, że stanowisko to nie jest dla nas zaskakujące. W wizji
Szynkowskiego vel Sęka niewidzialna ręka rynku za kołnierz ma wyrzucić z
miejskich autobusów i tramwajów wszystkich, tych których nie stać na
przejazd.
Tymczasem wiosną tego roku w Poznaniu szeroko była dyskutowana
radykalnie odmienna koncepcja – wprowadzenia darmowych przejazdów
komunikacją miejską, o której pisano m.in. w kontekście zrealizowania
takiej idei w Talinie (czytaj TUTAJ). Za koncepcją tą – jako Federacja Anarchistyczna i Rozbrat - opowiadamy się od lat i będziemy ją zawsze promować (czytaj TUTAJ).
Walka o zablokowanie podwyżek cen podwyżek, obniżenie kosztów
przejazdów, jest tylko wstępem do likwidacji biletów MPK w ogóle.
Odroczenie podwyżek cen biletów MPK do lipca przyszłego roku
oczywiście niczego nie zmieni. Być może będą zebrane podpisy pod kolejną
tego typu uchwałą. Rozpoczniemy też jeszcze szerszą kampanię w tej
sprawie. A jeżeli jednak podwyżki miałyby wejść w życie od 1 stycznia
(choć zignorowanie głosów Poznaniaków w tak bezceremonialny sposób,
staje się coraz trudniejsze), to zostanie ogłoszonych szereg akcji
nawołujących do bojkotu MPK i „samoobniżek" cen. Walka się z pewnością
zaostrzy, a sprawa bynajmniej nie zostanie uznana za przesądzoną.
Stanisław Krastowicz
|
Gdyby zlikwidować lub ograniczyć komunikację miejska to w korkach poznaniacy spedzali by pół dnia nigdzie nie mozna by dojechać , wielu młodych ludzi jak i firm uciekło by do innych miast. Co do używanych tramwajów to prawdopodobnie całkowity koszt ich użytkowania jest wiekszy niż nowych ze wzgledu na awarię , przestoje , wiekszy pobór prądu itp. Tramwaję są tańsze w utrzymaniu niż autobus dlatego nie da go sie zastąpić.
O jakim aparacie opresji piszesz , czy nie jest on tylko w twojej głowie?