Wydaje się, że każda kolejna rocznica wybuchu Powstania Wielkopolskiego
przynosi coraz większe uproszczenia. Staje się z jednej strony
„zrekonstruowanym” eventem, który nie tyle ma zachęcać do myślenia, ile
dawać rozrywkę i przynosić głosy poparcia politykom, a z drugiej lec u
podstaw prawicowej i nacjonalistycznej „polityki historycznej”.
„Przebierańcy” zatem odgrywają z pasją niby kluczowe momenty wydarzeń, a
„specjaliści” powtarzają do kamery wyświechtane tezy o narodowym
zrywie. W myśl tego show ówcześni Polacy, niczym armia klonów z
Gwiezdnych Wojen, postępowali w myśl jednego scenariusza, motywowani
jednym interesem i odczuciem. Uproszczenia zaszły tak daleko, że w
sposób już nadto wyraźny urągają naszej inteligencji i wprawiają w coraz
większe zażenowanie.
Od rewolucji do powstania
Zacznijmy może od
zdania historyka Antoniego Czubińskiego, który napisał: „(…) gdyby nie
wybuch rewolucji w Niemczech, powstanie [wielkopolskie] nie mogłoby w
ogóle dojść do skutku”. W istocie rzeczy stanowiło ono fragment
Rewolucji niemieckiej, która wybuchła w listopadzie 1918 roku, ale
poprzedzało ją szereg walk prowadzonych przez robotników domagających
się zakończenia wojny i zmian społeczno-politycznych. Rok wcześniej, po
wybuchu Rewolucji Lutowej w Rosji w 1917 roku, w kwietniu doszło w
Niemczech do masowego strajku, w którym wzięli udział przede wszystkim
pracownicy przemysłu metalowego i zbrojeniowego. Strajk, połączony z
zamieszkami ulicznymi, który objął łącznie ok. 400 tys. robotników,
upadł po kilku dniach, w wyniku militaryzacji uczestniczących w
proteście zakładów. (1)
Niepokoje te nie ominęły także Poznania. W
kwietniu 1917 roku na terenie zakładów Cegielskiego doszło do zatargu,
który nie przybrał ostrzejszych form z uwagi na fakt, że nad fabryką
nadzór sprawowały władze wojskowe realizujące zamówienia dla armii.
Robotnicy żądali wówczas podwyżki wynagrodzenia i odwołania
reprezentującego ich w komisji rozjemczej (regulującej stosunki między
pracownikami a pracodawcą) komitetu, do którego stracili zaufanie.
Następne niepokoje w Cegielskim miały miejsce w listopadzie tego samego
roku. Doprowadziły one do niewielkiej podwyżki płac. W tym czasie
kierownictwo Cegielskiego skarżyło się, że ma „znacznie więcej trudności
ze strony robotników”, niż „inne firmy poznańskie”.(2)
Napięcia
społeczne rosły. Pod koniec stycznia 1918 roku doszło do kolejnego
strajku generalnego w Niemczech, który objął swoim zasięgiem ponad
milion robotników, ponownie żądających zakończenia wojny. W lipcu 1918
r. wybuchł strajk górników na Śląsku, w którym udział wzięło 60 tys.
robotników.(3) Wiosną i latem 1918 roku przez ziemie polskie przetoczyły
się potężne fale strajków. Jeden z historyków pisze, że ogarnęły one
„wszystkie niemal gałęzie przemysłu, instytucje i urzędy. Wybuchały pod
hasłami ekonomicznymi, ale często przekształcały się w polityczne,
skierowane przeciwko [niemieckim] władzom okupacyjnym. Były brutalnie
tłumione przez wojska okupacyjne”.(4)

Wreszcie 7 listopada 1918 r. wybuchła w Niemczech rewolucja, która po
kilku dniach objęła swym zasięgiem całą Rzeszę, w tym Wielkopolskę, i
doprowadziła do obalenia monarchii i powołania rządów republikańskich.
Nie wdając się w szczegółowy opis jej przebiegu, trzeba zaznaczyć, iż w
sposób zasadniczy zmieniła ona relacje społeczne na ziemiach polskich
pozostających pod kontrolą niemiecką. Choć zdecydowana większość sił
politycznych w Niemczech, od prawicy po radykalną lewicę, nie była
zainteresowania odzyskaniem suwerenności przez ludność polską na Śląsku,
Pomorzu i Wielkopolsce, to dynamika rozwoju sytuacji zmierzała w tym
kierunku. Powoływane tak w Rzeszy, jak też w Wielkopolsce Rady
Robotnicze i Żołnierskie, faktycznie przejmowały władzę w kraju,
wprowadzając jednocześnie odpowiednie reformy socjalne, np. 8-godzinny
dzień pracy.
W Wielkopolsce rady miały zróżnicowany skład
narodowościowy: polsko-niemiecko-żydowski (czego np. dobitnym przykładem
jest jarocińska Rada Żołnierska, o czym świadczą publikowane odezwy i
adnotacje prasowe). Pod koniec grudnia 1918 roku większość niemieckich
zrewoltowanych garnizonów opustoszała. Niemieccy żołnierze, w tym
członkowie rad, wyjechali do swoich domów na święta. Okazję tę
wykorzystali Polacy, którzy – jak utrzymują historycy – w sposób
spontaniczny zaczęli przejmować pełnię władzy w Wielkopolsce. Z jednej
strony pozwoli to na przejęcie w regionie władzy przez Narodową
Demokrację, a z drugiej strony faktem pozostaje, że siły w Niemczech -
przeciwne tak rewolucji, jak i polskim dążeniom niepodległościowym -
rozpoczęły kontrofensywę, czego dowodem było m.in. zamordowanie w
styczniu 1919 r. Róży Luksemburg i Karola Liebknechta, uchodzących za
lewicowych radykałów.

W tym kontekście militarna konfrontacja między polskim i niemieckim
nacjonalizmem stawała się nieunikniona. Insurekcja zaplanowana
początkowo na połowę stycznia 1919 roku, wybuchła 27 grudnia 1918 r.
Miała ona „charakter powstania ludowego”, podobnie zresztą jak Powstania
Śląskie, które (dwa z trzech) rozpoczęły się od strajku generalnego. W
szeregach 27 tys. armii powstańczej chłopi stanowili 42%, a robotnicy
32% jej składu. W wyniku walk zginęło w przybliżeniu ok. 2500 Polaków i
2000 Niemców.(5) Z drugiej strony powstanie pozwoliło na przejęcie
władzy przez Narodową Demokrację, wrogą wszelkim głębszym zmianom
społecznym.
Rola endecji
Polskie
stronnictwa polityczne w Wielkopolsce w tamtym okresie można by było
podzielić na kilka nurtów. Po pierwsze, byli to właściciele ziemscy,
których poważna część – słusznie obawiając się wzrostu nastrojów
rewindykacyjnych wśród proletariatu wiejskiego – opowiadała się za
socjalnym status quo, z rezerwą odnosząc się nawet do haseł
niepodległościowych. Po drugie, najbardziej wpływowym stronnictwem była
Narodowa Demokracja (ND - endecja), której człon stanowili polscy więksi
i drobni właściciele, a także inteligencja wywodząca się często spośród
spauperyzowanej szlachty. Powstaniu endecji sprzyjała, z jednej strony
silniej niż gdzie indziej na ziemiach polskich, rozwinięta gospodarka
drobnotowarowa ze stosunkowo licznymi szeregami drobnomieszczaństwa
skoncentrowanego w ośrodkach miejskich, a z drugiej fakt, że klasa
robotnicza miała charakter rozproszony, wiejski, co utrudniło budowę
polityczno-społecznej przeciwwagi dla endecji.(6)
Zatem, kiedy w
miastach wielkopolskich swoją ideologiczną i organizacyjną siłę budowała
od końca XIX wieku endecja, to robotnicy - słabo reprezentowani w
miastach, bo pracujący głównie w przyfolwarcznych fabrykach
(gorzelniach, słodowniach, tartakach, cukrowniach, garbarniach,
browarach, cegielniach itd.), oborach, chlewach i na roli, podlegali
ograniczeniom wynikającym z „ordynacji czeladzkiej” zabraniającej im
organizowania się i prowadzenia strajku. Uregulowanie te, nałożone w
1810 roku i obowiązujące faktycznie do 1918 roku, było reliktem ustroju
feudalnego, korzystnym dla polskich ziemian.
Pomimo, że endecja
uważała, iż „prawdziwy patriotyzm nie może mieć na względzie interesów
jednej tylko klasy, ale dobro całego narodu” (Roman Dmowski, „Nasz
patriotyzm”)(7) i głosiła, zwłaszcza w Wielkopolsce, koncepcję
solidaryzmu społecznego, to realnie nacjonalizm sprzyjał obronie
polskich właścicieli. Świadczy o tym np. prowadzona pod hasłami
narodowymi akcja „swój u swego”, polegająca na przekonywaniu, żeby każdy
Polak kupował towary w sklepie prowadzonym przez Polaka. Kampania ta
wynikała przede wszystkim z obawy przed konkurencją ze strony
sklepikarzy żydowskich. Endecja była też niechętna wielkiemu kapitałowi,
który na wszystkich ziemiach polskich miał w dużej części pochodzenie
obce lub wielonarodowe, co oczywiście nie było akceptowane. Po części
hasła te (głównie antysemickie i antyniemieckie), zwłaszcza kiedy w
wielu miejscach podziały klasowe pokrywały się z narodowościowymi,
znajdowały posłuch także w szeregach klasy robotniczej. Nie inaczej było
i w Wielkopolsce.
Narodowa Demokracja, do której bez wątpienia
należała inicjatywa polityczna po I wojnie światowej, obawiała się
wzrostu nastrojów radykalnie lewicowych w Niemczech, jak też w byłym
zaborze rosyjskim i austriackim. Dlatego w Wielkopolsce przejawiała ona
tendencje separatystyczne, chcąc utrzymać autonomię dzielnicy. Z drugiej
strony nie mogła nie podnosić konieczności zmian społecznych. Jej
liderzy dużo miejsca poświęcali sprawom bytowym. Jeden z nich, Władysław
Seyda, w grudniu 1918 roku zapewniał: „Podczas gdy około nas zwala się
stare trony i obracają się w proch odwieczne państwa, Polska na nowo
powstaje do samodzielnego życia państwowego. Ta nowa Polska nie będzie
błyszczała szyszkami rycerstwa (...), ale będzie to Polska ludowa, w
której wszyscy, jako wolni obywatele, będą pracowali ku wspólnemu dobru
narodu”.(8) Jednak stronnictwo podkreślało, że zmiany mogą i powinny
przebiegać bez wstrząsów społecznych, na podstawie „odgórnego”
konsensusu zawartego w imieniu „wspólnych interesów narodowych”. Realnie
jej polityka była przeciwna wystąpieniom społecznym (zwłaszcza
spontanicznym) w obawie przed przerodzeniem się ich w rewolucję z
żądaniami zmian na gruncie społeczno-ekonomicznym.
Dlatego, nie
mając w zasadzie innego wyjścia, działacze endecji zaangażowali się w
tworzenie Rad Żołnierskich i Robotniczych, widząc w nich przede
wszystkim narzędzie utrzymania spokoju społecznego. Skład społecznych
Rad w Wielkopolsce odzwierciedlał tę tendencję. Chłopi i robotnicy
faktycznie stanowili w nich mniejszość, jedynie łącznie 25% delegatów;
po 25% swoich przedstawicieli mieli kupcy i rzemieślnicy; 20% stanowili
przedstawiciele wolnych zawodów i inteligencji; 5% ziemianie i
fabrykanci.(9) Nie znaczy to, że Rady nie niosły za sobą także zmian
socjalnych, w dużej mierze wymuszonych przez szereg wydarzeń
rewolucyjnych: strajków, powstań zbrojnych i nacisków radykalizujących
się nawet w Wielkopolsce związków zawodowych.
Endecja czyniła
wszystko, aby władza w prowincji nie wymknęła się jej z rąk, włącznie z
zastosowaniem brutalnej przemocy. Początkowo wynik powstania -
międzynarodowe uznanie Wielkopolski za część państwa Polskiego, a z
drugiej strony zachowanie jeszcze względnej odrębności terytorialnej i
politycznej - był dla endecji korzystny. Zakończenie powstańczej walki
zbrojnej pod koniec czerwca 1919 roku nie oznaczało jednak końca walk
społecznych zarówno na gruncie socjalnym, jak i politycznym.
Od powstania do rewolucji
W
1902 roku w Poznaniu powstał Polski Związek Zawodowy pozostający pod
silnym, przede wszystkim ideologicznym, wpływem endecji. W 1908 roku
łączy się on ze Zjednoczeniem Zawodowym Polskim skupiającym dziesiątki
tysięcy polskich robotników w Niemczech, przede wszystkim w jej
uprzemysłowionej zachodniej części i Berlinie. Działacze Zjednoczenia
byli częstymi organizatorami akcji rewindykacyjnych w Rzeszy i zdobyli
doświadczenie w kilku ważnych falach strajków, jakie przetoczyły się
przez ten kraj na początku XX wieku. W Wielkopolsce jednak, aż do
wybuchu I wojny światowej, polskie organizacje robotnicze (także
socjalistyczne) nie odgrywały większej roli, a organizacyjnie były
słabe. Rewolucja w Niemczech, powstanie Rad, a następnie wybuch
powstania zaktywizowały polskie, narodowe związki zawodowe i powołane na
ich bazie stronnictwo polityczne (Narodowe Stronnictwo Robotnicze,
które przekształci się następnie w Narodową Partię Robotniczą – NPR).
NPR - szczególnie pod wypływem działaczy i członków Zjednoczenia masowo
powracających z Niemiec do Polski i domagających się zerwania więzów z
Narodowymi Demokratami - zażądała zaraz po Powstaniu Wielkopolskim,
wbrew stanowisku endecji, natychmiastowego połączenia wszystkich ziem
polskich w jeden organizm, oraz spełnienia postulatów socjalnych.
Pierwsze
walki robotnicze wybuchały jeszcze w okresie powstania, jak np. strajk
pracowników drukarni i introligatorni oraz szklarzy w Poznaniu czy
pracowników rolnych. Decydującym momentem były jednak wypadki do jakich
doszło 26 kwietnia 1920 roku pod poznańskim Zamkiem, kiedy do
protestujących kolejarzy policja otworzyła ogień - zginęło 9
demonstrantów, wielu zostało rannych. Bezpośrednią przyczyną protestu
były rosnące ceny. Sejm w Warszawie zadecydował pod koniec stycznia 1920
r. o przyznaniu kolejarzom tzw. dodatku drożyźnianego. Ustalenia tego
nie chciały respektować władze Ministerstwa b. Dzielnicy Pruskiej,
zdominowanego przez endecję (ministrem był Władysław Seyna). Korzystając
z okazji wizyty ministra kolei, poznańscy kolejarze rano zjawili się
pod siedzibą władz, żądając wypłaty dodatku. Obiecano im, że problem
zostanie rozstrzygnięty do końca dnia. Kiedy informacja zwrotna nie
nadchodziła, po pracy zjawili się w sile ok. 3 tys. osób pod Zamkiem,
gdzie policja bez ostrzeżenia, na rozkaz endecji (ściślej Karola
Rzepeckiego, członka Towarzystwa Narodowo-Demokratycznego), otworzyła
ogień.
Sprowokowani tymi wydarzeniami robotnicy opanowali na
krótko miasto, a władze zdecydowały się wprowadzić stan wyjątkowy.
Wojsko spacyfikowało protest. Jednocześnie związki zawodowe i partie
robotnicze powołały wspólny Komitet Robotniczy, który domagał się
zdjęcia ze stanowiska ministra Seynę i likwidacji Ministerstwa byłej
Dzielnicy Pruskiej oraz aresztowania prezydenta policji miasta Poznania
Karola Rzepeckiego i wszczęcia śledztwa. Seyna i Rzepecki ustąpili ze
stanowisk, a 1 maja wypłacono kolejarzom żądany dodatek. 4 maja odbył
się pogrzeb pomordowanych, w którym udział wzięło ok. 30 tys. osób.
Skazano 3 z 9 policjantów oskarżonych o znęcanie się nad demonstrantami,
ale zarazem skazano 15 z 24 oskarżonych demonstrantów.(10)
W
1920 roku NPR zorganizowała także szereg demonstracji stricte
politycznych. Największe z nich odbyły się w Poznaniu: 16 kwietnia kilka
tysięcy zwolenników NPR i socjalistów uniemożliwiło przeprowadzenie
wiecu przez zwolenników utrzymania autonomii Wielkopolski, w połowie
lipca demonstrowało prawdopodobnie 30 tys. uczestników (doszło także do
rozruchów i zdemolowania ok. 20 okien wystawowych) oraz 13 października
(15 tys. uczestników).(11)
Po wypadkach 26 kwietnia walki o
podwyżki wynagrodzenia w Wielkopolsce nie ustawały, choć uległy pewnemu
osłabieniu. Jesienią fala strajkowa w Poznaniu na nowo przybrała na sile
i to nawet w sektorach bezpośrednio związanych z produkcją zbrojeniową.
26 października 1920 r. wybuchł strajk w Zakładach Wojskowych kierowany
przez ZZP. Stał się on impulsem do podjęcia pierwszego strajku
generalnego w Poznaniu. Przyczyną rozszerzenia akcji było, podobnie jak w
przypadku kolejarzy, odrzucenie przez władze prowincji, przyznanych
przez Warszawę podwyżek. Zaczęto także zwalniać z pracy strajkujących
robotników. Jako jedna z pierwszych do akcji protestacyjnej przyłączyła
się załoga Cegielskiego, potem kolejarze i transportowcy, łącznie
wstrzymało pracę około 12 tys. robotników.(12) Kiedy strajk rósł w siłę,
z akcji wycofał się ZZP. Nie zostało to zaakceptowane przez robotników.
Zebrani na wiecu w dniu 4 listopada (ok. 4 tys. osób) pracownicy z
Cegielskiego i Zakładów Wojskowych zadecydowali o dalszym trwaniu
protestu i wezwali inne zawody do czynnego ich poparcia. Potępiono
władze ZZP za ugodowa politykę. 4 i 5 listopada w innym miejscu
wiecowało 5 tys. kolejarzy, którzy uchwalili przyłączenie się do
strajku, żądając dodatkowo – jak podawał Tygodnik Ludowy - „cofnięcie i
umorzenie procesów wytoczonym kolejarzom w sprawie zajść 26 kwietnia” i
„poddanie pod sąd wszystkich tych, którzy przyczynili się do śmierci
robotników...” Głównym postulatem strajku generalnego było 100%
podwyżki, ale także np. „cofnięcie wszystkich wojskowych z fabryk i
natychmiastowe uwolnienie aresztowanych żołnierzy – nie chcących być
łamistrajkami.”(13) 8 listopada na wspólnym wiecu wstawiło się 6 tys.
protestujących. Był to jednak ostatni dzień strajku, który zakończył się
połowicznym sukcesem pracowników.
Wreszcie 22 października 1921
r. wybuchł kolejny strajk generalny w Poznaniu, który objął przede
wszystkim przedsiębiorstwa metalurgiczne i komunalne. Żądano 65%
podwyżki, pracodawcy godzili się na 25%. 25 października – jak donosiła
ówczesna prasa – w Cegielskim i innych fabrykach metalurgicznych oraz w
firmach komunalnych (elektrownia, gazownia, wodociągi itd.) wywieszono
ogłoszenia wzywające do podjęcia przez pracowników pracy do 26
października do godz. 12.00. W przeciwnym razie pracodawcy zapowiedzieli
lokaut. 27 października rada miejska podjęła decyzję o przyznaniu
podwyżek w spółkach komunalnych.
Jednak z powodu tego, że
pracodawcy prywatni nie dotrzymali umowy jaką wcześniej zawarli w wyniku
strajku w październiku i listopadzie 1921 roku, doszło do nowego
konfliktu. Rozpoczął się on od tego, że pracodawcy w miesiącach grudniu
1921 i styczniu-marcu 1922 przeprowadzili redukcję płac o 20-25% i to
pomimo galopującej drożyzny. Według przedstawicieli związków zawodowych
tylko w lutym, z uwagi na nowy system podatkowy, ceny wzrosły o blisko
¼. 16 marca wszystkie poznańskie organizacje związkowe wydały odezwę o
podjęciu strajku generalnego z dniem 17 marca od godz. 10.00. „W skutek
tej odezwy – donosił Dziennik Poznański – wybuchł strajk w większej
części zakładów przemysłowych Poznania” i okolic.
Strajk marcowy
1922 r. miał zdecydowanie gwałtowniejszy przebieg niż poprzedni. W
zakładach Cegielskiego w oddziale na Wildzie doszło na przykład do
pobicia jednego z inżynierów. Dziennik Poznański zapewniał jednak, że to
przypadek incydentalny: „Porzucanie pracy odbywało się na ogół
spokojnie”. W fabryce C.A. dr Roman May w Luboniu dyrekcja nie chcąc
dopuścić do wygaszenia pieców zaproponowała 20% podwyżki, co ZZP
odrzuciło. Robotnicy piece wygasili, na co pracodawca odpowiedział
zwolnieniem wszystkich zatrudnionych.(14)
Wreszcie władze lokalne
zdecydowały się na wyprowadzenie wojska na ulice, szczególnie, że
strajk nałożył się na odbywające się w tym samym czasie Międzynarodowe
Targi Poznańskie, i zapowiedziały, że go nie cofną, aż do chwili
zakończenia protestu, pomimo, że rząd w Warszawie nakazał, aby oddziały
wróciły do koszar. W konsekwencji w dniu 23 marca po wiecu doszło do
starć 7 tys. strajkujących z wojskiem i policją. W memoriale ZZP do
rządu RP „w sprawie ingerencji policji i wojska wobec strajkujących
robotników” związkowcy ujawniają szereg przykładów represji i pobić
demonstrantów.(15) Strajk trwał jeszcze do 28 marca. Robotnicy przemysłu
metalurgicznego mieli nie przyjąć proponowanych podwyżek (ostatecznie
10%) - niektóre jednak zawody w wyniku strajku zyskały (budowlańcy,
piekarze), szczególnie z innych miejscowości, gdzie w stosunku do
Poznania i tak zarabiano zdecydowanie mniej (o 40-50%). Ostatecznie
oficjalne raporty rządowe mówiły, że „w zrzeszeniach robotniczych”, nie
uważa się sprawę „ruchu zarobkowego jako załatwionego, ale przerwanego”.
„Obecnie nawiązują zrzeszenia robotnicze w przemyśle i handlu, kontakt
ze stowarzyszeniami kolejarzy, pracowników rolnych i ze związkami innych
dzielnic, celem wywołania strajku generalnego w całej Rzeczypospolitej
Polskiej”.(16)
W drugiej połowie 1923 roku nasiliły się walki w
całym kraju: strajkowali górnicy, hutnicy, włókniarze. Najważniejszy
okazał się strajk generalny na kolei, w którym ponownie masowy udział
wzięli pracownicy z Poznania. Spotkał się on z ostrymi represjami ze
strony władz. Nastąpiły masowe aresztowania, ogłoszono pobór do wojska,
wstrzymano wypłaty, zmilitaryzowano przedsiębiorstwo. W Krakowie doszło
do walk zbrojnych między robotnikami a policją i wojskiem. Robotnicy
opanowali cześć miasta. Zginęło 18 robotników, 14 żołnierzy i oficerów, a
kilkaset osób zostało rannych. Pod wypływem tych wydarzeń rząd poszedł
na ustępstwa: odwołał sądy doraźne i militaryzację kolei, przyrzekł
rozpatrzyć żądania kolejarzy.(17) Wydarzenia krakowskie możemy uznać za
symboliczny koniec tego cyklu walk pracowniczych, zarówno w
Wielkopolsce, jak i w całej Polsce.
Czarny strajk – walki na wsi
Szczególnie
napięta sytuacja panowała na wielkopolskiej wsi, gdzie, jak
wspomniałem, było najwięcej w owym czasie robotników. Strajki rolne
wiązały się ze złymi warunkami pracy i bytu. Konflikt społeczny
nabrzmiewał przez dziesięciolecia. Zjednoczenie Zawodowe Polskie na
bazie proletariatu wiejskiego, zbudowało w Wielkopolsce w ciągu kilku
miesięcy 1919 roku silny, ponad 100-tysięczny ruch związkowy i
przeprowadziło kilka strajków generalnych. Pierwszy w dniach 16-17
kwietnia 1920 roku objął majątki w kilku powiatach. Oficjalne dokumentu
rządowe tak opisywały zdarzenie:
„Przebieg odbywał się w ten
sposób, że z Zaniemyśla promieniowo rozeszli się ludzie uzbrojeni w
ciężkie kije na okoliczne wsie. Budząc tam ludzi ze snu nakazywali im,
po pierwsze, strajk czarny, tzn. z zakazem odpaszania bydła i dojenia
krów, po drugie, przyłączenie się wszystkich mężczyzn do organizacji
strajkowej. Mężczyźni poddawali się od razu ‘rozkazowi’ pana Barczaka i
Zjednoczenia Zawodowego, uzbrajali się również w oczywiście w tym celu
przygotowane kije, czyli pałki i ruszali po dwudziestu, trzydziestu na
sąsiednie majątki, by zająwszy tam wieś i podwórze, tubylczych chłopów
znowu wysłać na dalszą organizację. Opór przeciw nakazowi strajku
zaszedł tylko w kilku wypadkach, i w tych opierającego się włodarza lub
kowala zbito niemiłosiernie. Na ogół powszechnie nawet ‘najwierniejsi’ i
tworzący wręcz członków rodziny, np. forczpani i włodarze, od razu
przyłączali się do strajku. Zdarzyło się, że patrol strajkowy z drogi
zawołał do pracujących w polu tylko jedno słowo ‘strajk’ i wszyscy od
razu rzucali robotę, młocarnie w biegu i pod parą, kopce kartofli
odkryte, siewniki nie wyprzężone, pługi i wozy zaprzężone i wracali do
domów. W czwartek objętych było strajkiem rano 26 majątków, wieczorem
120, w piątek rano około 180. Dotknięte powiaty były przede wszystkim
Środa i Śrem, a dalej Koźmin, Poznań-Wschodni i Września”.(18)

Akcja ta zakończyła się niepowodzeniem, m.in. w wyniku postawy
centrali ZZP, która ostatecznie strajku nie poparła. W kilku przypadkach
endecki rząd zlikwidował strajk siłą, używając wojska i policji.
Aresztowano ok. 60 osób. Kolejny strajk rolny ZZP proklamował 11
października 1920 roku, objął on już 20 tys. robotników w 560
folwarkach. Przeciwko strajkującym wystąpili obszarnicy, władze
administracyjne, kler, a także policja i wojsko. Doszło do licznych
aresztowań i brutalnego traktowania zatrzymanych.(19)
Kwestia
represji stała się przedmiotem interpelacji poselskich i protestów
działaczy związkowych, którzy domagali się zaprzestania używania wojska
do pacyfikacji wsi. Twierdzono, że zatrzymanych bije się i
maltretuje.(20) Interwencje nie przyniosły skutków, czego dowiodły
dobitnie kolejne wydarzenia. Następna fala strajków rolnych miała
miejsce w pierwszej połowie sierpnia 1922 r. Strajk powszechny objął
103,5 tys. osób, ponad ¾ ogółu robotników kontraktowych. „Wbrew
oczekiwaniom działaczy ZZP nie został poparty przez opinię społeczną.
Burżuazyjna prasa i organizacje społeczne rozwinęły szeroką agitację
antystrajkową. W kościołach odczytywano specjalny list pasterski i
wygłaszano antystrajkowe kazania. Organizowano łamistrajków i skierowano
oddziały wojska do ochrony majątków. Obszarnicy i wojsko strzelali do
strajkujących, zabijając 14 robotników [niektórzy historycy mówią o
kilkudziesięciu poległych](21) i raniąc ok. 60. Kilkuset strajkujących
zamknięto w więzieniach.
Terror ze strony ziemian i władz
prowokował do zaostrzenia walki strajkowej. W części majątków
zastosowano ponownie czarny strajk. Przepędzono łamistrajków i broniono
się przed atakami policji. Strajk miał się zakończyć przyznaniem
podwyżki o 50%. Niektórzy historycy przytaczają jednak bardziej
pesymistyczną ocenę, że robotnicy stali się bezsilni wobec właścicieli i
reprezentującego ich interesy państwa. Strajkujący nie uzyskali np.
zmiany umów zbiorowych pracy i utracili zarobek za czas protestu.
Podobnego typu strajki pracowników rolnych miały miejsce również w
innych regionach kraju. Na przykład w drugiej połowie marca 1919 roku
wybuchł strajk kilkunastu tysięcy pracowników w 1500 folwarkach rolnych
na Lubelszczyźnie. W drugiej połowie października tego samego roku
wybuchł strajk ok. 200 tys. robotników rolnych z całego kraju pod hasłem
przekazania ziemi obszarniczej bez wykupu robotnikom i chłopom
małorolnym - w odpowiedzi na strajk zastosowano represje.(22)
Zakończenie
Jak
wyraźnie zauważamy Powstanie Wielkopolskie nie da się ograniczyć do
jednego zdarzenia. Miało ono swój wyraźnie rewolucyjny początek i
gwałtowne, brutalne zakończenie w postaci zaciekłego konfliktu
wewnętrznego. Dla wielu robotników i robotnic, chłopów i chłopek,
Powstanie wielkopolskie nie skończyło się happy endem. I bynajmniej nie
dlatego, że zginęli z rąk zaborcy, ale od kul polskiego żołnierza czy
policjanta. Ofiara ta co prawda skutkowała wieloma ważnymi
osiągnięciami socjalnymi, reforma rolną, ale nie łączyła się bynajmniej
z nastaniem, obiecywanego przez endencję, narodowo-solidarystycznego
raju.
Narodowa Demokracja zdobyła w Wielkopolsce wpływy najpierw
dzięki słabej strukturalnej i organizacyjnej pozycji robotników i
podporządkowaniu ich interesów ziemiaństwu, a także ekonomicznym celom
Rzeszy, dla której ten półkolonialny region miał pozostać spichlerzem
Niemiec, a mówiąc dobitniej: „chlewem Niemiec” (w tym czasie
Wielkopolska stała się ważnym ośrodkiem produkcji i eksportu trzody
chlewnej). Dla endecji nie było zatem „konkurencji” ideologicznej. Co
paradoksalne, rozproszona i pracująca pod rygorem postfeudalnych
unormowań prawnych i uwarunkowań społecznych, wielkopolska klasa
robotnicza zdołała się dopiero zorganizować i uniezależnić
ideologicznie (a niekiedy także nauczyć czytać, podnieść kwalifikacje i
poznać swoją realną siłę) na uchodźctwie w zachodnich Niemczech. Swoje
położenie postrzegała ona zarówno w kategoriach narodowych jak i
klasowych. To nie przysporzyło jej sympatyków ani w historiografii
PRL-owskiej, ani w prawicowej. Zjednoczenie Zawodowe Polskie, której
Wielkopolska stała się w latach 20. XX wieku bastionem, wyrosło na
największą organizację związkową w okresie międzywojennym. Jej poznańscy
działacze, jak przykładowo Antoni Ciszak, późniejszy lider NPR-Lewica i
działacz syndykalistycznego Związku Związków Zawodowych, krytyk
endecji, kościoła i zatwardziały ateista, byli jawnym zaprzeczeniem
stereotypowego postrzegania Wielkopolan.
Ponadto endecja
utrzymała swoją władzę polityczną i wpływy ideologiczne w Wielkopolsce
siłą. Zdobytą w czasie wybuchu Powstania Wielkopolskiego przewagę
wykorzystała, by następnie, przy pomocy podległej policji i armii,
brutalnie złamać opór narodowych i socjalistycznych związków zawodowych,
stojąc – czasami wbrew swoim wcześniejszym doktrynalnym założeniom - w
obronie mieszczańskich oraz ziemskich i włościańskich interesów. Należy
także podkreślić zgodność polityki Narodowej Demokracji z interesami
Kościoła katolickiego, który – jak widzieliśmy - w newralgicznych
momentach szedł w sukurs prawicowym politykom, a oni odwzajemniali się
tyradami o kulturo- i narodowotwórczej roli religii. Ostatecznie w 1924
roku, na łamach Kuriera Poznańskiego, reprezentującego wówczas
stanowisko endecji, którego naczelny redaktor należał do ścisłych władz
stronnictwa Narodowej Demokracji, czytamy: „W warunkach w jakich się
dzisiaj Polska znajduje, 8-godzinny dzień pracy jest nonsensem. Mogą na
to sobie pozwolić narody i państwa bogate, ale nie wolno jest tego
czynić nam, którzy dopiero kładziemy dach nad głową”.(23) Dziwnie
znajomo i dziś brzmią te słowa!
Trwające przez lata utożsamianie
Wielkopolan z takimi mającymi ich niby wyróżniać cechami jak legalizm,
zachowanie „ładu”, niechęć do rewolty, czy nacjonalizm, brało się z
nieuprawomocnionego przypisywania endeckiej ideologii wszystkim
mieszkańcom regionu. Maska ta została im narzucona przemocą, w obronie
określonych interesów prowadzonych pod płaszczykiem „narodowej zgody”,
której nigdy tu nie było. U początku II RP Wielkopolska była areną
najzacieklejszych w Polsce konfliktów klasowych, których Powstanie
Wielkopolskie było jednym z ważniejszych i krwawszych epizodów, który
niestety wyniósł też do władzy prawicowe ugrupowania sprzyjające
doktrynie Dmowskiego. „Spojrzenia naszej młodzieży – pisał on w 1926
roku – kierują się w stronę słonecznej Italii, w stronę wiecznego Rzymu,
którego mury opromienia dziś blask nowej sławy” (24). Był to Rzym
zdobyty już przez Mussoliniego.
Jarosław Urbański
Przypisy:
(1)
Antoni Czubiński, „Rewolucja 1918-1919 w Niemczech”, Poznań 1967;
Stanisław Kubiak, Franciszek Łozowski, „Rady Robotniczo-Żołnierskie w
Wielkopolsce 1918-1919”, Poznań 1959, s. 11.
(2) Wacław
Radkiewicz, „Dzieje zakładów H. Cegielski 1846-1960. Studium
Ekonomiczno-Historyczne”, Poznań 1962, s. 110-111; Kazimierz Doktór,
„Przedsiębiorstwo przemysłowe. Studium Socjologiczne Zakładów Przemysłu
Metalowego H. Cegielski’”, Warszawa 1964, s. 105
(3) Stanisław Kubiak, Franciszek Łozowski, „Rady Robotniczo-Żołnierskie w Wielkopolsce 1918-1919”, Poznań 1959, s. 12
(4) Lucjan Kieszczyński, „Kronika ruchu zawodowego w Polsce 1808-1939. Ważniejsze wydarzenia”, Warszawa 1972, s.111
(5) Edmund Makowski, „Ruch robotniczy w Wielkopolsce. Zarys dziejów do 1981 roku”, Poznań 1984, s. 65
(6) ”Robotnicy Wielkopolscy w XIX i XX wieku. Warunki pracy i życia”, pod. red. Czesława Łuczaka, Poznań 1988, s. 214
(7) Roman Wapiński, „Narodowa Demokracja: 1893-1939. Ze studiów nad dziejami myśli nacjonalistycznej”, Kraków 1980, s. 29
(8) Stanisław Kubiak, Franciszek Łozowski, „Rady Robotniczo-Żołnierskie w Wielkopolsce 1918-1919”, Poznań 1959, s. 128
(9) tamże, s. 95-96
(10) Edmund Makowski, „Ruch robotniczy w Wielkopolsce. Zarys dziejów do 1981 roku”, Poznań 1984, s. 93-94
(11)
Czesław Demel, Jerzy Krawulski, Krzysztof Rzepa, „Działalność
Narodowego Stronnictwa Robotników i Narodowej Partii Robotniczej w
Wielkopolsce w latach 1917-1937”, Warszawa-Poznań 1980, s. 98 i 110;
Edmund Makowski, „Ruch robotniczy w Wielkopolsce. Zarys dziejów do 1981
roku”, Poznań 1984, s. 95, Kurier Poznański nr 90 z dn. 18.04.1920 r.
(12) Edmund Makowski, „Ruch robotniczy w Wielkopolsce. Zarys dziejów do 1981 roku”, Poznań 1984, s. 94-95
(13) Antoni Czubiński, Marian Olszewski, „Z robotniczych tradycji Wielkopolski”, Poznań 1984, s. 112-114
(14)
Dziennik Poznański nr 59 z d. 14.03.1922, nr 60 z d. 15.03.1922, nr 62 z
d. 17.03.1922, nr 63 z d. 18.03.1922, nr 65 z d. 21.03.1922, nr 67 z d.
23.03.1922, nr 68 z d. 24.03.1922, nr 69 z d. 25.03.1922, nr 70 z d.
26.03.1922, nr 72 z d. 29.03.1922.
(15)Antoni Czubiński, Marian Olszewski, „Z robotniczych tradycji Wielkopolski”, Poznań 1984, s. 132-138
(16) tamże, s. 131
(17) Lucjan Kieszczyński, „Kronika ruchu zawodowego w Polsce 1808-1939. Ważniejsze wydarzenia”, Warszawa 1972, s. 201-202
(18) Antoni Czubiński, Marian Olszewski, „Z robotniczych tradycji Wielkopolski”, Poznań 1984, s. 109-110
(19) Edmund Makowski, „Ruch robotniczy w Wielkopolsce. Zarys dziejów do 1981 roku”, Poznań 1984, s. 96-97
(20) Dziennik Poznański nr 230 z d. 28.10.1921 r.
(21)
Czesław Demel, Jerzy Krawulski, Krzysztof Rzepa, „Działalność
Narodowego Stronnictwa Robotników i Narodowej Partii Robotniczej w
Wielkopolsce w latach 1917-1937”, Warszawa-Poznań 1980, s. 376
(22) Lucjan Kieszczyński, „Kronika ruchu zawodowego w Polsce 1808-1939. Ważniejsze wydarzenia”, Warszawa 1972, s.128 i 139
(23) Kurier Poznański nr 175 z dn. 26.07.1924 |
cale 3 na 23 pozycje.
Plus: Antoni Czubiński, Marian Olszewski, „Z robotniczych tradycji Wielkopolski”, to w przeważającej mierze zbiór dokumentów źródłowych i może jeszcze Łuczak, który jest opracowaniem statystycznym, którego do tej pory raczej nikt jakoś nie kwestionował.
" "Bełkot" to mowa (lub w tym wypadku słowo pisane) nie mająca sensu, a "lewacki" to skrajnie lewicowy.
Argumenty za czym? To Ty napisałeś, że ten, kto się pytał, co to znaczy "lewacki bełkot" jest niedouczony, a nie ja. Owszem, polemizowałbym z wieloma zdaniami w artykule. Pierwszy z brzegu przykład :"W istocie rzeczy stanowiło ono fragment Rewolucji niemieckiej, która wybuchła w listopadzie 1918 roku". Jak się domyślam, autorem tego zdania nie jest prof. Czubiński? Nie wiem, czy Powstanie można określić jako "część niemieckiej rewolucji", dlatego, że powstańcy mieli inne cele niż Liebknecht. Równie dobrze możnaby napisać, że Powstanie Warszawskie było częścią ofensywy Armii Sowieckiej na Niemcy.