Minęło prawie dokładnie trzy i pół roku, od kiedy mieszkańcy i
mieszkanki kamienicy przy ulicy Piaskowej razem z działaczami i
działaczkami Federacji Anarchistycznej utworzyli Wielkopolskie
Stowarzyszenie Lokatorów. Tyle czasu potrzeba było, aby elity polityczne
w naszym mieście rozumiały, że kwestia mieszkaniowa jest jednym z
priorytetowych problemów do rozwiązania przez samorząd.
Potrzebnych było dosłownie kilkadziesiąt pikiet, demonstracji
ulicznych, happeningów, blokad, okupacji, a także klęski wyborczej
dotychczasowego prezydenta Ryszarda Grobelnego, oraz zbliżającej się
katastrofy Platformy Obywatelskiej, aby miasto zmieniło swój kurs. Przez
ten czas ofiarami polityki mieszkaniowej padły tysiące rodzin, często
nisko uposażonych, które nie mogły liczyć na wsparcie miasta. Ono bowiem
broniło interesów deweloperów i spekulantów na rynku nieruchomości.
Oczywiście
spór wokół kontenerów socjalnych, budowy mieszkań komunalnych,
„czyścicieli kamienic” – ogólnie – wokół polityki mieszkaniowej, nie był
jedyną przyczyną, która przesądziła o przegranej w ostatnich wyborach
samorządowych Grobelnego. Śmiem jednak twierdzić, iż była jedną z
głównych. Kiedy zatem nowy wiceprezydent miasta, Arkadiusz Stasica,
wreszcie zadeklarował, że kontenery socjalne na Średzkiej zostaną
zlikwidowane, a „czyściciele kamienic” nie będą w Poznaniu tolerowani,
chciałbym wierzyć, iż wreszcie – po trzech i pół roku – poznański ruch
lokatorski przeforsował pierwsze ze swoich postulatów.
Wcześniej
odnosiliśmy sukces w szeregu potyczek. Doprowadziliśmy do sytuacji,
kiedy wielu z „czyścicieli” musiało zaniechać swoich działań, niektórzy
stanęli przed sądem, a inni wypłacili nękanym lokatorom konkretnej
wielkości odszkodowania. WSL i Federacji Anarchistycznej udało się
zablokować wiele eksmisji, na drodze prawnej, a tak trzeba było –
blokując je fizycznie. Doprowadziliśmy do tego, że mieszkańcy
odzyskiwali dostęp do odłączonego przez właścicieli kamienic prądu,
wody, gazu. Pomogliśmy dziesiątkom lokatorom w ich staraniach o lokale
socjalne i komunalne. Nie byłoby to możliwe bez determinacji uczestników
i uczestniczek ruchu lokatorskiego. I tej determinacji mamy jeszcze
dużo.
Można zapytać, czy wierzymy, że powoływanie nowego
wiceprezydenta deklarującego poparcie dla sprawy lokatorskiej zmieni na
trwałe politykę miasta? Czy nie są to czcze polityczne deklaracje?
Osobiście sądzę, że nie. Nie dlatego, aby nagle wstąpiła we mnie wiara w
polityków, której nigdy nie miałem, ale z powodu ogólnego politycznego
trzęsienia ziemi. Dotychczasowym elitom władzy usuwa się grunt pod
nogami. Powinno to ośmielić opozycję do działań, do większej presji.
Musimy przeforsować zmiany, które są nieodzowne. Kiedy zaczęto wreszcie
masowo odwoływać urzędników, poniósł się na krótko lament, że to źle, że
potrzeba konkursów itd. A ja twierdzę, że odwołano ich za mało, że
zmiany są zbyt wolne, a wielu członków zarządu – jak wiceprezydent
Agnieszka Pachciarz – myśli po staremu, trzymając się kurczowo nie tylko
neoliberalnej retoryki, ale też kierunków działania.
Jeżeli się
jednak okaże, że deklarowanej zmiany w polityce mieszkaniowej nie
będzie, uderzymy w obecne władze miasta ze zdwojoną siłą. Jarosław Urbański |