W związku z planowaną w Poznaniu demonstracją 10 czerwca (o której możesz więcej przeczytać na stronie protestu), na łamach Gazety Wyborczej pojawił się dwugłos redaktorów Michała Wybieralskiego i Marcina Wesołka. Dotyczył
on nie tyle samej demonstracji, ale bardziej diagnozy (jak to określił
Wesołek) naszej obecnej sytuacji społecznej, tak w kraju, jak i w
Poznaniu. Rozumiem, że w ramach wypowiedzi dziennikarskiej nie można
zawrzeć wszystkiego, ale redaktor Wesołek poszedł w swojej argumentacji
wyjątkowo na skróty.
Tylko stadion
Idźmy krok po kroku za wywodami
redaktora Wesołka. Deklaruje on, że nie pójdzie w demonstracji z powodu
innej oceny sytuacji. „Nie wydaje mi się – pisze – by Polska była krajem
skrajnie ubogim, w którym ludzie masowo głodują i śpią na ulicach. Nie
lekceważę faktu, że są w Poznaniu ludzie biedni. Ale – wbrew
organizatorom planowanej demonstracji – twierdzę, że państwo działa, że
miasto mimo kryzysu realizuje swoje zadania i może nie jesteśmy wyspą
szczęśliwości, ale tu naprawdę da się żyć”. Tym sposobem redaktor
przypisuje twierdzenia swoim oponentom, jakich faktycznie nie
wypowiedzieli, które jednak potem stanowią usprawiedliwienie dla jego
własnego wyboru. Nie twierdzimy bynajmniej, że Polska jest jednym
wielkim hinduskim slumsem, ale analizując statystyki stwierdzamy, że
ciągle niepokoi zakres ubóstwa i większe rozwarstwienie społeczne. Do
takich wniosków z pewnością doszedłby sam redaktor Wesołek, gdyby
zechciał się przyjrzeć czemuś więcej, niż tylko wynikom rozgrywek piłki
nożnej.
Nie twierdzimy również, że państwo nie działa. Wręcz
przeciwnie, ono działa i znakomicie realizuje swoje funkcje obrony
interesów tych, którzy całkiem dobrze prosperują w dzisiejszym systemie.
Ich jest niestety jednak mniejszość. Bo wbrew temu co twierdzi redaktor
Wesołek, całe ogromne grupy społeczne egzystują być może nie w
warunkach głodu i bezdomności, ale dość skromnie i w niepewności
Dlatego trudno zaakceptować bizantyjskie zapędy władzy, oraz politykę
która ewidentnie sprzyja zawsze tym samym beneficjentom. Gdyby w Polsce
było tak dobrze, jak pisze redaktor Wesołek, to wszyscy – jak on sam –
cieszyliby się stałą pracą, o w miarę wysokim prestiżu, z dość niezłym
uposażeniem. Nie byłoby rocznie dwóch milionów bezrobotnych, ponad
milion emigrantów ekonomicznych (od 2004 roku), dziesiątków tysięcy
rokrocznie wysiedlanych ze swoim mieszkań i miliony zadłużonych, którzy
stracili kontrolę na swoim kredytem. Ludzie chcieliby w tym kraju
mieszkać, a nie uciekać stąd. Tymczasem nasze miasto się wyludnia, co
stanowi pretekst do oszczędności poprzez zamykanie szkół, zamiast
poniesienia w nich poziomu nauczania. Wyższe standardy nauki, świadczeń
socjalnych, pomocy medycznej i społecznej, budownictwo komunalne itd.
mogą odwrócić spadkowy trend demograficzny; masowe, skomercjalizowane
imprezy sportowe – nie mogą. Gdyby iść za prognozami demograficznymi, na
które powołują się władze naszego miasta (i o których pisze też
redaktor Wesołek), to za 100 lat Poznań przestanie istnieć (więcej TUTAJ). A jedynym śladem jaki po sobie zostawimy, będzie stadion miejski.
Wydanie
setek milionów złotych na ekskluzywne obiekty sportowe to nie jest
„trochę luksusu”, jak pisze redaktor Wesołek, lecz zwyczajna głupota,
która doprowadziła do nadmiernego zadłużenia budżetu. W wyniku tego
obserwujemy teraz wycofywanie się miasta z finansowania przez nie zadań,
które nigdy na szczodrość władz liczyć nie mogły. Na przykład zgodnie z
danymi NIK, Poznań rocznie zaspakaja zapotrzebowanie na mieszkania
socjalne na poziomie 1-2 procent. Zażenowanie zatem powinniśmy odczuwać
nie z powodu ewentualnego braku sportowej infrastruktury w rodzaju
stadionu i term, ale z faktu, że w tym samym mieście dziesiątki tysięcy
rodzin żyje w warunkach, które bynajmniej nie wskazują na to, aby Polska
– jak utrzymuje Wesołek – była najszybciej rozwijającym się krajem w
Europie. I żyje im się, od jakiegoś czasu, coraz trudniej.
Jak za Gierka
Dalej
redaktor Wesołek pisze: „Gdy przyznawano Polsce i Ukrainie Euro 2012,
wydawało nam się, że oto pojawia się szansa na cywilizacyjny i
infrastrukturalny skok. Dziś wiemy, że nie wszystkie autostrady będą
ukończone, nie wszystkie linie kolejowe zmodernizowane. Ale po Euro
zostanie nam w Poznaniu nowy terminal na lotnisku Ławica, dworzec
kolejowy, kilka kilometrów nowych ulic, dwie obwodnice miasta czy
wymieniony tabor tramwajowy (…) uważam, że gdyby nie bat w postaci Euro
2012, determinacja władz miasta, by budować szybko i sprawnie, byłaby
mniejsza”. Pomieszanie z poplątaniem. Część z wymienianych przez Wesołka
inwestycji z finansami miasta i organizacją Euro ma mało wspólnego, np.
dworzec PKP i infrastruktura kolejowa. Modernizacja poznańskiego węzła
kolejowego była planowana na długo przed przyznaniem Polsce organizacji
Euro. Dworce PKP wybudowano w ostatnich latach lub buduje się nadal, w
kilkudziesięciu polskich miejscowościach, nie tylko tam gdzie odbędą się
Mistrzostwa Europy (np. Katowice). Napływ środków unijnych i naciski
związane z przyspieszeniem inwestycji pod hasłem Euro doprowadziły
natomiast do ekstensywnego wykorzystania możliwości ekonomicznych.
Zwiększona, czasem w sposób irracjonalny, „podaż inwestycji”,
doprowadziła do znaczącego wzrostu cen wykonawców, przez co jako
podatnicy przepłacamy inwestycje (o minimum 20 procent ich wartości).
Można tu mówić nawet o pewnych podobieństwach z okresem „gierkowskiej
prosperity” z lat 70. Przyspieszony, niezrównoważony rozwój gospodarczy
doprowadził wówczas do zadłużenia, a kryzys światowy i podniesienie
stóp procentowych faktycznie spowodowało załamanie się PRL.
Za
czasów Gierka wielu dziennikarzy utrzymywało jednak, że mamy do
czynienia ze skokiem cywilizacyjnym, że dokonuje się modernizacja,
społeczeństwu żyje się coraz lepiej, że Polska ogromnym wysiłkiem
podźwignęła się z wojennych zgliszczy i nikt nie chciałby chyba wrócić
do okresu przedwojennej czy powojennej biedy. Czyż to nie była prawda?!
Dlatego elity komunistycznej władzy bawiły się dobrze do końca, a potem
nastąpiło załamanie i smutna konstatacja, że wszyscy (powiedzmy „prawie
wszyscy”) jesteśmy bankrutami i biedakami. Także i tym razem wejście do
Unii Europejskiej i napływ środków oraz otwarcie możliwości pracy za
granicą, pozwoliły elitom władzy na utrzymanie się przy sterach. Ale
było naiwnością sądzić, iż za ekstensywne metody gospodarowania nie
przyjdzie nam zapłacić. Okresowa poprawa bytu nastąpiła w dużej mierze
poprzez zadłużenie państwa i całego społeczeństwa, na co jednoznacznie
wskazują statystyki. Oczywiście wiele też te dwa okresy różni,
potraktujemy zatem to porównanie bardziej jako pewnego typu historyczną
metaforę, niż analogię.
Piłkarski amok
Kiedy
zatem redaktor Wesołek będzie się bawił (i ciężko pracował) na
stadionie, my – anarchiści – będziemy ciężko pracować, aby zwrócić uwagę
na kwestie, które najczęściej dziennikarzy sportowych nie interesują. A
jeżeli już zainteresują, to potrafią przyjąć tylko rolę
propagandzistów, bo z perspektywy trybun stadionu miejskiego,
wiwatujących tłumów, większości problemów, okazuje się, nie widać. I
zapewniam redaktora Wesołka, że ofiar dotychczasowej polityki
gospodarczej władz Poznania, jest zdecydowanie więcej niż zdołałby
pomieścić obiekt przy Bułgarskiej, a zwłaszcza jest ich więcej od grupy,
która – jak pisze Wesołek – pragnie wreszcie zamiast jeździć w tym celu
do Berlina, móc się pławić w poznańskich termach.
Nie twierdzę,
że inwestycje, których realizację obserwujemy, są bez znaczenia dla
jakości życia Poznaniaków. Utrzymuję natomiast, że nie wszystkie z nich.
Wiele nosi znamiona gospodarki rabunkowej. Dodatkowo „piłkarski amok”
odebrał niektórym resztki rozsądku. Wydano pieniądze w sposób często
mało racjonalny i pominięto inne znaczące potrzeby społeczne. Do tego
stanu rzeczy przyczynili się też przedstawiciele mediów, którzy nie
potrafili zachować chłodnego dystansu, przedwcześnie uderzając w ton
sukcesu i wytwarzając dobry klimat pod złe decyzje. Titanic tonie,
orkiestra gra dalej?!
Jarosław Urbański
|
To ciekawe, że dane statystyczne, z GUS, komentujący uważa za demagogię. Dodatkowo, niedemagogicznie, nie pisze skąd ten pogląd. Zero uzasadnienia. W zamian za to uwaga na temat odmiany. To jest Panie remik uczciwa dyskusja? Oj chyba nie.Dwa - autor artykułu nie napisał, że wyludniania = bieda. To nadinterpretacja, zwłaszcza gdy sięgniemy po inny artykuł (załączony link). Jest to reakcja autora na twierdzenie z tekstu Wesołka, że szkoły się zamyka nie z powodu złych finansów, ale z powodów demograficznych. Urbański mu po prostu odpowiada, że problem jest bardziej złożony i ma jednak przyczyny przede wszystkim czy także ekonomiczne i budżetowe.
Nie mieściły się ( system ograniczał słowotok
Literaratura sprawia, że człowiek staje się mądrzejszy i stara się szukać więcej niż jednej ( czytaj jedynie słusznej) prawdy. Natomiast zarzutu o zewnątrzsterowności nie rozumiem... a może to również "argumentum ad hominem"?
Hehehe
no właśnie widać, że pan nie rozumie -- i najlepsze w tym wsztskim, że potrafi pan to przyznać.
Na tym właśnie polega między nami różnica, że ja potrafię przyznać. Dzięki książkom... Polecam cokolwiek oprócz "Kapitału" i "Manifestu". Może chociaż Brzozowski...